Takie pytanie zadał sobie autor bloga Typewolf Jeremiah Shoaf, gdy natrafił na czcionkę Lexicon stworzoną przez firmę TEFF. By ją mieć, trzeba wyłożyć prawie 400 dolarów za pojedynczy krój i dokładnie 4996 dolarów za całą rodzinę czcionek.
Na pierwszy rzut oka font praktycznie niczym się nie wyróżnia – ma tradycyjny, szeryfowy krój, który dobrze sprawdza się w książkach czy gazetach. Przy bliższych oględzinach znawcy z pewnością zauważą jednak subtelne cieniowanie, wydłużenia i różnice wysokości.
Wyjątkowo wysoka cena, biorąc pod uwagę standard wynoszący 10 dolarów za font, skłania do zadania kolejnego pytania – czy to TEFF żąda za wiele, czy też większość twórców wycenia swoją pracę zbyt nisko? Nie jest tajemnicą, że potencjalni klienci mogą wybierać spośród tysięcy różnych fontów, więc cena staje się ważnym kryterium zakupu.
Gdy jest niska, designer może liczyć na to, że duża liczba osób zdecyduje się zasilić jego konto. Dobry zarobek wymaga naprawdę sporej rzeszy odbiorców, nie mniej większość designerów nie ma złudzeń co do tego, że jeśli zażądają zbyt wiele, klient szybciej straci czas na szukaniu tańszej alternatywy niż przepłaci (przynajmniej we własnym mniemaniu).
Lexicon jest przykładem zupełnie innego podejścia marketingowego. Firma TEFF, zamiast sprzedawać font tanio, wolała ustawić finansową poprzeczkę na tyle wysoko, by na kupno decydowali się wyłącznie Ci klienci, którzy rzeczywiście go doceniają. Zakup plasuje ich w wąskiej grupie znawców, co daje poczucie wyjątkowości oraz przekonanie, że dysponują produktem dostępnym dla nielicznych.
W branży typograficznej ta taktyka jest oryginalna, ale na rynku towarów luksusowych to norma. Nie przez przypadek większość śmiertelników może sobie pozwolić co najwyżej na zakup wkładu do notatnika marki Louis Vuitton w cenie 100 złotych. Wysoka cena sugeruje wysoką jakość oraz ekskluzywność, co automatycznie podnosi samoocenę kupującego, który wraz z torebką, biżuterią czy luksusowym samochodem kupuje prestiż i poczucie wyjątkowości.
Ten, kto zdecyduje się kupić font Lexicon może czuć się wyjątkowo nie tylko ze względu na słoną cenę, ale również fakt, że wyszedł spod ręki holenderskiego typografa, Brama de Does. Jest uważany za mistrza w swoim fachu, choć stworzył tylko dwa fonty – Lexicon i Trinite, przy czym drugi miał być pierwszym i ostatnim jego projektem tego typu. Lexicon powstał na potrzeby słownika języka holenderskiego i początkowo miał być wariacją Trinite, jednak de Does ostatecznie wykreował zupełnie nowy krój. Gotowy font, który zdaniem wielu uchodzi za wycyzelowany do perfekcji, występuje w dwóch odmianach: niższej i zwartej No. 1 oraz bardziej standardowej No. 2. Odpowiedź na pytanie blogera zadane w tytule brzmi więc: tak, jeśli byłby tego warty, co każdy kupujący musi ocenić na własną rękę.