Wiosną 2015 roku Facebook umożliwił wydawcom prasy publikowanie szybko ładujących się Instant Articles. Bomba, która miała zmienić oblicze mediów internetowych okazała się niewypałem. Czy otwarcie się na blogerów uratuje aplikację?
W czasach, gdy uwaga użytkowników internetu jest coraz mocniej rozproszona, liczy się szybkość. Ciężkie strony internetowe – a do takich często należą portale dużych wydawców prasowych – ładują się nawet kilkanaście sekund. Dla internautów korzystających z zasobów sieciowych na swoich urządzeniach mobilnych taki czas oczekiwania to niemal wieczność.
Gdy więc w marcu 2015 deweloperzy Facebooka ogłosili, że zamierzają niebawem wprowadzić Instant Articles – narzędzie, które pozwoli wydawcom prasowym na publikowanie interaktywnych, bogato ilustrowanych artykułów, które ładują się w sekundę – w mediach zawrzało. Z jednej strony tytuły takie jak New York Times, National Geographic, The Guardian, BBC News, czy serwis BuzzFeed weszły w partnerstwo z Facebookiem i publikowały swoje treści już od pierwszego dnia działania nowej aplikacji. Z drugiej strony w prasie pojawiły się komentarze wyrażające obawę wynikającą z utraty pełnej kontroli nad publikowanymi treściami i… wpływami z reklam oraz opcji sprzedaży treści w formie abonamentu.
Analitycy podkreślali, że dla samych wydawców nie jest to tak złe, jak dla rynku reklamowego. Najwięcej natomiast na całej sytuacji oczywiście zyskiwać miał Facebook. Problem był jeden. Następna wielka rzecz okazała się być tylko marginalnym dodatkiem. Pierwszy powód – przez siedem miesięcy treści Instant Articles dostępne były wyłącznie dla użytkowników produktów mobilnych firmy Apple. Jednocześnie rynek smartfonów i tabletów działających na systemie Android stale się powiększa. Ignorowanie tej grupy odbiorców było więc nieszczególnie korzystne. Uruchomienie Instant Articles na Androida w grudniu 2015 nie spotkało się z dużym oddźwiękiem, nie dyskutowano go już tak mocno jak premiery samej aplikacji bazowej.
Obecnie Instant Articles zaczęły przypominać kotlet, którego ktoś próbuje po raz kolejny odgrzać licząc na to, że ludzie wreszcie się skuszą. Najnowszym pomysłem na ożywienie ruchu jest otwarcie się na małych wydawców i blogerów korzystających z silników WordPressa.
Od 12 kwietnia każdy posiadacz konta WordPressowego będzie mógł publikować swoje piękne, interaktywne, szybkoładujące się Instant Articles na Facebooku. Wtyczka umożliwiająca to działanie będzie darmowa, użytkownicy standardowych szablonów będą mogli włączyć ją bez żadnych dodatkowych komplikacji. Ci, którzy mają bardziej zaawansowane i spersonalizowane szablony mogą – ale nie muszą, jak zauważa odpowiadająca za WordPress firma Auttomatic – napotkać przejściowe trudności.
Wtyczka będzie open source`owa, co oznacza, że każdy deweloper będzie mógł zaproponować własne ulepszenia i rozwiązania.
Z jednej strony otwarcie Instant Articles na małych wydawców i blogerów może być znacznie lepszym pomysłem, niż udostępnienie narzędzia dużym wydawcom prasowym – atrakcyjne, szybko dostępne treści publikowane na Facebooku mogą przyciągnąć większą ilość czytelników i pozwolić na łatwiejsze angażowanie użytkowników w dyskusje, a co za tym idzie lepiej i skuteczniej budować relacje z odbiorcami. Z drugiej strony największą zaletą Instant Articles miała być szybkość, której trzeba przede wszystkim właśnie tym “dużym graczom”, którzy dość szybko stracili zainteresowanie nową zabawką Zuckerberga. Jedno jest pewne – przy tak intensywnych próbach odgrzewania,ktoś wreszcie musi zjeść tego kotleta, choćby się udławił. Instant Articles więc nie znikną, ale na coś, co można potoczne określić mianem efektu WOW, nie ma już co liczyć.
[podobne_facebook]