Wiedźmin 3: Dziki gon to największy sukces polskich twórców gier, ale nie jedyny. Przypominamy tytuły, które zrobiły dobre wrażenie na zagranicznych recenzentach i odbiorcach.
Painkiller
Painkiller jest jedną z pierwszych rodzimych gier, które zwróciły uwagę zachodnich odbiorców. Produkcja studia People Can Fly pod dowództwem samego Adriana Chmielarza została wydana w 2004 roku i dostępna była wyłącznie na Xbox i komputery stacjonarne.
Użytkownik wciela się w postać Daniela Garnera – zmarłego, który musi po swej śmierci odkupić winy i dostać się do nieba. Głównym motywem skłaniającym bohatera do działania jest nie tyle potrzeba zmycia win, co chęć spotkania z ukochaną żoną.
Scenariusz, choć frapujący, jest pretekstem do strzelanki. Painkiller to rasowy FPS, w którym mamy do wyboru różne rodzaje broni, a naszymi przeciwnikami są – dosłownie – demony z piekła rodem.
Zagraniczni recenzenci chwalili polski tytuł za świetny klimat i umiejętnie budowane napięcie. Nawet po 11 latach znajdą się gracze, którzy chętnie wracają do Painkillera, oraz do kolejnych jego części.
Bulletstorm
Bulletstorm to kolejna polska produkcja, która uzyskała na świecie całkiem przyzwoite noty. Akcja rozgrywa się w przyszłości, nasz bohater rozbija się statkiem kosmicznym na planecie, która niegdyś była kurortem, a teraz opanowana jest przez mutanty. Fabuła jest przede wszystkim pretekstem do tego, by zabijać wrogów i nikt tu nie stara się tego szczególnie zawoalować. Najwyżej punktowana jest inwencja w eliminacji adwersarzy.
Całość okraszona jest czerstwymi (celowo) dialogami i żartami spod znaku Suchara Codziennego, a patetyczna muzyka w tle dodatkowo podkreśla ironiczne podejście twórców do konwencji strzelanki. Większość krytyków i użytkowników była zachwycona.
Call of Juarez
Westernowa seria Call of Juarez ma tak dobry klimat, że aż trudno uwierzyć, że żaden z twórców nie jest potomkiem McCalla albo Silasa Greavesa. Za wyjątkiem trzeciej części “Call of Juarez: The Cartel”, która rozgrywa się współcześnie, twórcy przenoszą gracza w czasy Dzikiego Zachodu. Tam, wśród spalonych słońcem prerii, w pozornie cichych miasteczkach roi się od szumowin, kowboi i dam lekkich obyczajów.
W tych grach wszystko się zgadza – dialogi, tempo i prowadzenie rozgrywki, wreszcie strzelaniny.Dla fanów gatunku to jeden z najważniejszych tytułów ostatnich lat.
The Vanishing of Ethan Carter
Spokojna okolica, zwyczajne miasteczko, jeden chłopiec znika, jeden detektyw przybywa, by go odnaleźć. Detektyw Paul Prospero jest ulepionym na chandlerowską modłę, szorstkim typem, dla którego sprawa zaginięcia Ethana Cartera ma być ostatnią w karierze. Gracz ma mu pomóc zebrać poszlaki, zbadać tropy, wreszcie odpowiednio wykorzystać nadprzyrodzone moce, by na koniec rozwiązać zagadkę.
Przygotowana przez nowe studio Adriana Chmielarza (Astronauts) gra jest rasową przygodówką rozgrywająca się w otwartym świecie. Wszędzie możemy wejść, wszystko przerzucić, a jeśli nie mamy nastroju na prowadzenie śledztwa, możemy po prostu iść na spacer nad zaporę i patrzeć, jak złocą się jesiennie liście na drzewach kołysanych wiatrem. Gra jest atrakcyjna wizualnie i wciągająca. Zagraniczni recenzenci zwracali uwagę, na świetną atmosferę – urzekającą i zarazem przerażającą, oraz na zwroty akcji w scenariuszu. W świecie, w którym Ethan Carter zniknął nic nie jest takie, jak się wydaje.
This War of Mine
To jedna z naszych najlepszych gier w historii, przede wszystkim dlatego, że podejmuje ważne tematy i w niekonwencjonalny sposób podchodzi do kwestii opowiadania historii w realiach wojennych. Większość dużych zagranicznych produkcji opowiadających o przetrwaniu w samym sercu targanego konfliktem zbrojnym regionu pozwala graczom wczuć się w rolę dowódcy lub członka jakiejś jednostki militarnej. Bohater ma jakieś umiejętności, ma broń, którą z czasem może ulepszać lub zmieniać, ma ochronę i idzie eliminować wrogów by zakończyć z sukcesem powierzoną mu misję. W “This War of Mine” jest inaczej.
To gra pokazująca najmroczniejsze oblicze wojny – bohaterami są cywile i to właśnie jednemu z takich cywili gracz musi pomóc przetrwać, zdobyć pożywienie, leki i inne niezbędne do przeżycia przedmioty. Nierzadko trzeba podejmować trudne decyzje. Jest mrocznie, brudno i strasznie. Za to wszystko rodzime 11 bit studio zdobywa od premiery zasłużone pochwały z całego świata. Premiera na konsole najnowszej generacji zapowiadana jest na styczeń 2016.
Dying Light
Ogarnięte chaosem miasto odcięte od reszty świata, uliczne gangi walczące o strefy wpływów, nieliczni porządni ludzie, którzy starają się przetrwać czekając na cud i wreszcie one… Zombie, zombie, zombie, wszędzie zombie! W takie miejsce trafia Kyle Crane, bohater gry Dying Light. Jest wysportowany, obdarzony skrupułami i… już na samym początku zaraża się chorobą, która może go zamienić w jednego z potworów.
Zadaniem gracza jest pomóc Crane`owi przeżyć, a jednocześnie wypełniać różne misje dla “tych dobrych” wierząc, że któregoś dnia wszystko się skończy. W Dying Light jest mnóstwo emocjonujących zadań, sporo biegania, skakania i – oczywiście – walki z zombiakami. Gdy macie dobry humor, możecie je eliminować maczetą, gdy jesteście wściekli, warto zawalczyć o jakąś dobrą broń palną i dopiero z nią rzucić się w wir walki, a kiedy w realnym świecie czujecie niemoc – zawsze możecie stanąć twarzą w twarz z wirtualnymi nieumarłymi za broń mając jedynie własne pięści.
Esencją Dying Light nie jest jednak rozkręcanie krwawej jatki, a przekradanie się, kombinowanie i rozwiązywanie kolejnych zagadek podrzucanych w zadaniach powierzonych Crane`owi. Tegoroczna premiera Techlandu nie jest może tak nagradzana jak Wiedźmin 3, ale już teraz może się pochwalić nagrodą Global Game Awards 2015 w kategorii “Najlepsza gra co-op”, drugim miejscem w kategorii “Najlepsza gra w klimatach horroru” oraz drugim miejscem w kategorii “Najlepsza gra akcji”. Warto podkreślić, że twórcy z Techlandu bili się o laury z najlepszymi, ustępując miejsca tylko niekwestionowanym mistrzom takim jak Konami z ich flagową produkcją “Metal Gear Solid V: The Phantom Pain”.
Powinniśmy być dumni z rodzimych twórców gier. Produkcja gier to obecnie jedna z najlepiej rozwijających się branży popkultury. Patrząc też na rozwój nowych technologii i nowe pomysły na wykorzystywanie gier – w medycynie, terapiach, nauce – niesamowicie przyszłościowa. Tym bardziej warto kibicować rodakom i śledzić na bieżąco nasz rynek. Powinno być tylko lepiej. Tym bardziej, że dwa największe studia – CD Projekt i Techland nie zamierzają spoczywać na laurach.
[podobne_nokaut]