Agencja thinkParallax postanowiła przekazać każdemu z pracowników ekstra 1500 dolarów i płatny dzień wolny na wymarzony i inspirujący wakacyjny wyjazd. Warunek jest jeden: każdy chętny na czas podróży musi zamienić się w blogera.
Na pierwszy rzut oka pomysł jest świetny – kto z nas nie chciałby takiego prezentu od własnego szefa? Agencja przekonuje, że inicjatywa ma nie tylko uszczęśliwić pracowników, ale też podkręcić ich kreatywność dzięki nowym doświadczeniom zdobytym podczas podróży. Dowodem na napływ świeżych pomysłów ma być blog, na którym podróżni będą opisywać kreatywne wakacje. Kilku pracowników agencji już skorzystało z urlopów dotowanych przez szefa, wybierając się na poszukiwania inspiracji do Peru, Nowej Zelandii, Holandii oraz Niemiec.
Inicjatywę firmy, która funduje wakacje pracownikom można tylko chwalić, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że za przysługą czai się haczyk. Wakacje z założenia mają pomóc zapomnieć o pracy, czemu przeczy konieczność prowadzenia bloga, który zapewne przeczyta i oceni sam szef. Można też przypuszczać, że skoro wypoczynek ma służyć kreatywności, po powrocie szef będzie oczekiwał od pracowników jej wzmożonych przejawów. Niezależnie od wątpliwości warto docenić firmy, które wychodzą z założenia, że wypoczęty pracownik ma więcej potencjału od notorycznie zapracowanego.