Pół wieku temu to była zwykła firma drukarska, dziś Pantone nadaje ton i wystawia kolory na sprzedaż.
Każdego roku w grudniu przedstawiciele firmy Pantone ogłaszają jaki będzie kolor nadchodzącego roku. W 2016 wybrano aż dwa: Pantone 13-1520 i Pantone 15-3919, których handlowe nazwy to Serenity (odcień błękitu) i rose quartz (odcień różu).
Pantone nadaje ton
Co to właściwie oznacza dla przeciętnego konsumenta żyjącego jakieś 7000 km od siedziby firmy na zupełnie innym kontynencie? Teoretycznie nic, w praktyce jednak w miarę, jak przez kolejny rok zaczną pojawiać się nowe kosmetyki, ubrania, farby do ścian, porcelana, meble i dodatki, ale też strony internetowe wykorzystujące wspomniane kolory.
Jak zauważył Kyle Stock – ekspert i publicysta Bloomberga – “Pantone stała się dla pigmentów tym, czym Anna Wintour dla świata mody: po części trendsetterem, a po części egzekutorem”. Innymi słowy inspiruje, ale też… narzuca.
Gdy w latach pięćdziesiątych bracia Marvin i Jesse Levine założyli swoje przedsiębiorstwo drukujące tabelki kolorystyczne dla zakładów fryzjerskich, kosmetycznych i wszędzie tam, gdzie takie gadżety były potrzebne – najprawdopodobniej nie podejrzewali, że ten biznes może zmienić oblicze współczesnego świata… Albo przynajmniej nieco je uporządkować kolorystycznie. W innym wypadku zapewne nie odsprzedaliby firmy swemu tymczasowemu pracownikowi, Lawrence`owi Herbertowi, który z weterana wojny w Korei i niedoszłego medyka został domorosłym chemikiem, a obecnie właścicielem największej i najbardziej wpływowej firmy wytwarzającą systemy poligraficzne i posiadającą własną skalę kolorów rozwijaną każdego roku o kolejne odcienie.
Dziś wielu grafików myśląc o konkretnych projektach – niezależnie od tego, czy są to realne przedmioty, czy wirtualne przestrzenie wymagające użycia określonych barw – posługuje się skalą Pantone.
Niebieski czyli jaki?
Wszystko zaczęło się od tego, że Lawrence Herbert zaczął intensywnie rozmyślać na temat wprowadzenia pewnego ładu w opisywaniu kolorów. W pewnym momencie nie wystarczyło już powiedzieć, że “ma to być niebieskie”. Pantone każdemu odcieniowi przypisuje konkretny numer, a tworząc wzorniki pozwala na sparowanie różnych barw odpowiednimi tonami, tak, by pudrowy róż można było odpowiednio zestawić z właściwym odcieniem bladoniebieskiego.
Nie w tym jednak tkwi potęga Pantone, a w sposobie na to, jak z koloru, czyli czegoś, co jest tak niesamowicie ulotne, powszechne i dostępne dla każdego – uczynić przedmiot pożądania, rzecz, którą można posiąść na własność i zastrzec.
Tak się stało z barwą wykorzystywaną przez Tiffany & Co. Ten konkretny odcień niebieskiego ma numer katalogowy PMS 1837 – co odnosi się do roku powstania firmy Tiffany, powstał specjalnie na jej zamówienie i jest zastrzeżonym znakiem towarowym, co oznacza, że nikt nie może go używać. Nie jest też dostępny w żadnym z wzorników Pantone.
Inaczej sprawa ma się z minionkowym żółtym. Ten odcień powstał w laboratoriach Pantone na okoliczność premiery filmu o pociesznych stworach wprowadzających nieco chaosu i zniszczenia, ale w przeciwieństwie do koloru “Tiffany blue” każdy może zapłacić za możliwość uzyskania farby w takim kolorze…
Spece od budowania wizerunku marki pracujący dla Pantone wiedzą jak wykorzystać barwy dla potrzeb promocji. Pantone nie tylko współpracuje z firmami kosmetycznymi takimi jak Sephora, które wypuszczają ekskluzywne serie cieni do powiek w kolorach zgodnych ze standardami firmy.
W sprzedaży dostępne są kubki z charakterystycznym kwadratem o określonym kolorze, podobnie wyglądają “pantonowe” notesy i inne gadżety. Firma sprzedaje też albumy zawierające informacje o trendach i inspiracjach na nadchodzące sezony. Wśród pracowników oprócz mistrzów chemii i fizyki znaleźć można ekspertów od psychologii barw. Wygląda więc na to, że ten biznes ma przed sobą całkiem kolorową przyszłość.
[podobne_marketing]