Cztery miesiące podróży po liczącej ponad 15 tysięcy kilometrów trasie z Kapsztadu do Warszawy – Arkady Paweł Fiedler w lutym wyruszy na wyjątkową wyprawę do Afryki, w ramach której jako pierwszy podejmie próbę przejechania „Czarnego Lądu” samochodem elektrycznym. Polski podróżnik podkreśla, że do „Electric Explorer African Challenge” musiał się odpowiednio przygotowywać.
Fiedler zamierza odwiedzić RPA, Namibię, Angolę, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigerię, Benin, Togo, Ghanę, Burkina Faso, Mali, Gwineę, Mauretanię, Maroko. Część wyznaczonej trasy niemal ociera się o Saharę. Podróżnikowi będzie towarzyszył fotograf Albert Wójtowicz. Samochód został wysłany do Afryki drogą morską 2 stycznia.
By sprawdzić możliwości Nissana LEAF, zwłaszcza poza naturalnym dla tego typu samochodów miejskim środowiskiem, Fiedler od początku lipca pokonał nim ponad 10 tysięcy kilometrów. Głównym testem był przejazd wschodnią ścianą Polski: od Suwałk po Bieszczady.
„Jechałem bocznymi, bardzo wymagającymi drogami, także szutrowymi. To był test, który pokazał mi, jak samochód zachowuje się na drogach, gdzie jest pełno nierówności, wybojów i błota. W tak niecodziennych dla niego warunkach, Nissan LEAF spisał się jednak bez zarzutu. Tego rodzaju eksperyment był kluczowy, bo w Afryce czeka na mnie szeroki wachlarz nawierzchni: od niesamowitych, gładkich tras asfaltowych po takie, gdzie dziur jest więcej niż samej drogi” – powiedział podróżnik.
Od marca zeszłego roku Fiedler uzupełnia niezbędne formalności. Jak przyznaje, chce jeszcze w Polsce zdobyć m.in. wszystkie wizy, bez których podróż z RPA do Maroka byłaby bardzo trudna lub wręcz niemożliwa. Wjazd do niektórych państw Afryki jest wykluczony także bez udokumentowanej odporności na szczególnie groźne choroby, takie jak żółta febra. Uzupełnienie obowiązkowych szczepień podróżnik traktuje zatem wyjątkowo poważnie. Podobnie jak kompletowanie sprzętu niezbędnego do wyprawy, w tym biwakowego i fotograficznego.
Podróż Nissanem LEAF przez Afrykę rozpocznie się w Kapsztadzie. Republika Południowej Afryki to kraj, w którym infrastruktura drogowa i dostęp do elektryczności nie będą stanowić najmniejszego problemu, podobnie jak w kolejnej na trasie Namibii. Pierwsze schody, i to niemal dosłownie, pojawią się w Angoli. Tam samochód będzie musiał się „wspinać” po górzystych terenach znajdujących się ponad 2000 metrów n.p.m. Słabe drogi mogą być z kolei problemem „Electric Explorer African Challenge” w Demokratycznej Republice Kongo, Kongu i Gabonie, gdzie jest wiele tras szutrowych. Po drogowych wyzwaniach przyjdzie czas na przyjemniejsze chwile – bardziej swobodne i metodyczne zwiedzanie Kamerunu, a także bliższe poznanie mieszkańców Nigerii.
„Zdaję sobie sprawę, że muszę mieć dobry kontakt z mieszkańcami odwiedzanych państw, bo to oni będą mi pomagać w ładowaniu pojazdu”– dodaje Arkady.
Jednym z głównych celów wyprawy jest bowiem promocja nowoczesnego, ekologicznego transportu. Arkady Fiedler przyznaje, że pokonaniem elektrycznym autem całej Afryki, gdzie nie wszędzie jest łatwy dostęp do prądu, chciałby udowodnić, że wybór takiego pojazdu to praktyczna i przemyślana inwestycja, która przy okazji pomaga środowisku. Ze względu na niewielką liczbę dedykowanych stacji ładowania aut elektrycznych w Afryce, podróżnik będzie musiał korzystać z innych źródeł energii.
Jak zaznacza Fiedler:„Planuję trasę w ten sposób, by nie przekraczała 200 kilometrów dziennie, choć zasięg auta umożliwia pokonywanie większych odległości. Chcę jednak ze spokojem dojeżdżać do miejsc, w których mogę spodziewać się prądu. Na trasie wyprawy jest jednak kilka tzw. „białych plam”. Wiem, że są tam wioski lub miasteczka, ale tego, czy jest w nich sieć elektryczna, już nie. Jeżeli nie, to dzięki pomocy mieszkańców będę musiał ładować auto nawet przy pomocy wioskowego agregatu prądotwórczego, co również testuję przed wyjazdem. Mam też przygotowany zestaw wszelkich możliwych przejściówek, kabli i wtyczek na każdą ewentualność”.
Nissan LEAF będzie sobie musiał radzić także z bardzo wysokimi temperaturami, bo po Beninie, Togo, Ghanie i Burkina Faso dojedzie do Mali. W tym zahaczającym o Saharę kraju temperatura w ciągu dnia może sięgać nawet 40 stopni. Warto zostać w nim jednak dłużej, by zwiedzić na przykład największy gliniany budynek sakralny na świecie, czyli Wielki Meczet w mieście Dżenne.
Dalsza podróż wiedzie m.in. przez Senegal i Mauretanię do Maroka, a później – już promem – do Europy. Łącznie Arkady Fiedler zamierza pokonać ponad 15 tysięcy kilometrów.
„Samochody elektryczne nieustannie muszą mierzyć się z szeregiem stereotypów, zwłaszcza związanych z ich zasięgiem. Wyprawa Electric Explorer African Challenge jest doskonałą okazją na ich przełamanie oraz pokazanie, że auta zeroemisyjne są już dzisiaj realną alternatywą dla pojazdów spalinowych” – komentuje Paweł Powalski, dyrektor komunikacji Nissan Sales CEE. „Cieszymy się, że Arkady docenił niezawodność Nissana LEAF. Jesteśmy przekonani, że wspólnie stworzą naprawdę elektryzujący zespół”.
Podobne przekonanie wyraża sam podróżnik. Jak mówi, ma też nadzieję, że wyprawa pomoże w zmianie sposobu myślenia na temat otaczającego nas środowiska i sprawi, że wiele osób zacznie stawiać na ekologiczne rozwiązania nie z przymusu, spowodowanego np. zmianami w prawie, a z własnego wyboru.
„Jestem pewien, że przejazd elektrycznym samochodem zostawi ślad w świadomości ludzi na całym świecie. Uświadomi im, że ekologiczna jazda jest możliwa praktycznie wszędzie. Cieszę się, że z perspektywy Nissana LEAF będę mógł jeszcze lepiej poznać „Czarny Ląd”” – przyznaje Arkady Fiedler. „Dla podróżników ważne jest także coś innego. Dotarcie do jakiegoś miejsca i poczucie go własną skórą. Zapachy, emocje, wyzwania, poznani ludzie. Tak naprawdę to nie my zostawiamy ślad w odwiedzonych miejscach. To one zostawiają ślad w nas.”