Dzisiaj kobieta, która zmieniła bieg historii stając się pierwszą „marketerką”. To dzięki jej „promocji” wynalazek męża stał się pożądanym przedmiotem na całym świecie i jest nim właściwie do dzisiaj.
Rok 1888 nie zapowiadał się najlepiej dla Karla Benza. Od czterech lat praktycznie nie wychodził ze swojej stodoły w Mannheim, pracując w pocie czoła nad ulepszeniem swojego wynalazku – bezkonnego powozu, napędzanego silnikiem benzynowym. Choć już w 1886 roku udało mu się zabezpieczyć patent na pierwszy z zaprojektowanych pojazdów, publiczny pokaz możliwości automobilu zakończył się kompromitującym zderzeniem ze ścianą, które przeszło do historii jako jeden z pierwszych wypadków samochodowych.
Niemiecki wynalazca nie zniechęcał się jednak, a dwa lata później w jego oborze stał już kolejny model automobilu, nazwany dla ułatwienia Modelem 3 (Model 2 najprawdopodobniej nigdy nie wyjechał poza bramę obejścia). Uzupełniwszy swój wynalazek o kilka modyfikacji, takich jak skuteczne hamulce i silnik o mocy niemal jednego konia mechanicznego, Benz marzył o komercyjnym sukcesie i rozpoczęciu sprzedaży Benz Patent Motorwagen, nauczony jednak poprzednim doświadczeniem, wciąż miał obawy przed podjęciem jazd próbnych. Dodatkowo ludzie nie czuli potrzeby posiadania auta, skoro do tej pory świetnie radzili sobie bez nich. W późniejszym czasie Henry Ford bardzo celnie przedstawił tę sytuację: „gdybyśmy zapytali klientów czego potrzebują, to powiedzieliby, że szybszego konia, ponieważ nie wiedzieli czym właściwie jest samochód”.
Na szczęście Karl miał przy sobie osobę, która wierzyła w niego mocniej niż on sam. Poślubiona przez niego w 1872 roku Bertha Ringer, nie raz już ratowała przedsięwzięcia męża od katastrofy, głównie dzięki pieniądzom, jakie wniosła w posagu. To one pozwoliły się Benzowi usamodzielnić i nawiązać współpracę z właścicielem warsztatu rowerowego w Mannheim i przekształcić ów warsztat w Benz & Companie Rheinische Gasmotoren-Fabrik.
12 sierpnia 1888 roku, Bertha raz jeszcze postanowiła wziąć losy firmy we własne ręce i bladym świtem, nie mówiąc ani słowa mężowi, obudziła dwójkę nastoletnich synów. Cała trójka przemknęła się cichcem do obory, skąd wspólnym wysiłkiem wypchali Model 3 na drogę (a raczej na koleiny, które w tym czasie uchodziły za drogi klasy A). Gdy Benz zbudził się kilka godzin później, na stole, oprócz śniadania, czekała na niego karteczka od żony: „Pojechaliśmy odwiedzić rodziców. Wrócimy za kilka dni”. Czego Bertha zapomniała dodać? Że pojechali Modelem 3.
Nie wiemy, jak wyglądała reakcja Karla, ale podróż jego żony zapisała się w historii jako pierwsza długodystansowa wyprawa samochodem wyposażonym w silnik spalinowy. 106 kilometrów dzielących Mannheim od Pforzheim, to lasy, pagórki i – w owym czasie – brak jakichkolwiek nawierzchni i udogodnień przystosowanych dla trójkołowych pojazdów, chłodzonych wodą z wiadra i napędzanych benzyną, kupowaną na butelki w aptekach. Richard i Eugen Benzowie nie raz musieli zeskakiwać z niewygodnych siedzeń automobilu i wkładać wszystkie siły w pchanie pojazdu po zboczach, po czym natychmiast do niego wskakiwali, by nie uciekł im wraz z matką, tocząc się z zawrotną prędkością 15km na godzinę ze szczytu pagórka. Sama Bertha również wielokrotnie musiała się wykazywać przedsiębiorczością i pomysłowością, dzięki czemu w czasie podroży wymyśliła nowe zastosowania szpilki do włosów – świetna do przetykania zatkanych olejem przewodów paliwowych oraz podwiązek, które idealnie sprawdziły się jako uszczelki do blokowania różnych wycieków.
Cała podróż z licznymi przystankami na polewanie samochodu wodą, zaczerpnięcie powietrza bez spalin (które w tym czasie leciały wprost na pasażerów), zakup benzyny (apteka w Wiesloch do dziś nosi z dumą tytuł „Pierwszej stacji benzynowej na świecie”) i prowizoryczne naprawy zajęła trójce Benzów piętnaście godzin, a ich wieczorny wjazd do Pforzheim wywołał ogromne poruszenie w całym miasteczku. Do tej pory automobile były czymś, co istniało głównie w wyobraźni wynalazców, mglistą koncepcją, której praktyczne realizacje miały tendencję do wybuchania w nieoczekiwanych momentach lub wymykania się spod kontroli osoby prowadzącej. I nagle na głównej ulicy miasteczka pojawia się pojazd z kobietą i dwójką małoletnich chłopaków, którzy najwyraźniej przetrwali bez szwanku podróż, która wprawnemu piechurowi zajęła by jakieś trzy dni.
Kiedy Bertha wraz synami powróciła do męża kilka dni później, cała okolica już wrzała od plotek. Świadkowie jej wyprawy podzielili się na dwie grupy: przerażonych konserwatystów, którzy widzieli „córę szatana prowadzącą diabelski pojazd, tryskający kłębami dymu i ognia” oraz na klientów, chętnych do natychmiastowego zakupu Modelu 3. Tym razem Benz nie miał już żadnych wahań i po uzupełnieniu atomobilu o kilka rozwiązań zaproponowanych przez Berthę – lepsze hamulce, nowy bieg oraz mocniejszy silnik, zdolny wciągnąć pojazd po niewielkim zboczu – zaczął sprzedawać swój wynalazek wszystkim chętnym.
Rok później samochód Benza zadebiutował na Wystawie Światowej w Paryżu, a historia o wyprawie Berthy stała się częścią legendy marki i najlepszą reklamą możliwości pojazdu. Firma Karla już wkrótce przekształciła się w największą fabrykę samochodów w Niemczech, by po latach zasłynąć z produkcji samochodu marki mercedes. Sama zaś Bertha wiernie towarzyszyła mężowi do końca długiego życia (zmarła w 1944 roku, mając 95 lat, dwa dni przed śmiercią odebrała honorowy doktorat uniwersytetu w Karlsrhue), a jej wyczyn upamiętniany jest pod dziś dzień corocznym Bertha Benz Challenge podczas którego na drodze pomiędzy Mannheim a Pforzheim, firmy i wynalazcy prezentują samochody przyszłości i najnowsze rozwiązania w kwestii napędu pojazdów silnikowych.
Credit: Hi-Story / Alamy Stock Photo