Galeria Neon Side we Wrocławiu to miejsce, gdzie neony sprzed lat odzyskują dawny blask. O galerii, jej powstaniu i niesłabnącym uroku neonów rozmawiamy z Tomaszek Kosmalskim, przedstawicielem fundacji Neon Side oraz jednym z pierwszych kolekcjonerów neonów w Polsce.
Z czego wyrosła Twoja neonowa pasja? Przekułeś ją w zawód, czy to wciąż aktywność po godzinach?
Mam prawnicze wykształcenie i w tym zawodzie pracuję. Na Uniwersytecie Wrocławskim, w katedrze prawa konstytucyjnego, około 10 lat temu pisałem pracę magisterską o naruszeniu godności człowieka w reklamach. Interesowałem się głownie Benettonem i innymi podobnymi kontrowersyjnymi kampaniami reklamowymi z lat 90-tych. Zastanawiałem się, jak zmieniają się formy, oblicza reklamy na przestrzeni lat, wtedy również przypomniałem sobie o tych, których z każdym dniem było coraz mniej, czyli o neonach. Zbiegło się to z fascynacją tym miastem i jego elementem, który bezpowrotnie znikał.
Dlaczego akurat ta forma reklamy przykuła Twoją uwagę?
Neony są częścią innego świata – magicznego, onirycznego, ulotnego. Coś świeci, coś mruga, pulsuje. To światło hipnotyzuje i wciąga w trochę inny wymiar. Proszę również pamiętać, że w latach ich świetności, czyli 50-70, była to chyba jedyna namiastka innego, wielkiego świata na polskich ulicach.
Jak duża jest zgromadzona przez Ciebie kolekcja i czy któryś z neonów darzysz szczególną sympatią?
Wspólnie z przyjaciółmi zgromadziłem około pięćdziesięciu neonów. Część, około dwudziestu, już jest wyeksponowana na ścianach podwórka przy ulicy Ruskiej 46c we Wrocławiu. W tym samym podwórku, gdzie przed laty istniało przedsiębiorstwo, w którym zostały nakreślone, zaprojektowane i wyprodukowane. To jednak dopiero początek, szykujemy kolejne kilkadziesiąt. Nie potrafię żadnego z nich wyróżnić, jedne są bardziej zniszczone, inne mniej, kilka ma ciekawsze fonty, ale generalnie każdy z nich jest niepowtarzalny, wiąże się z innym miejscem, ma go w pamięci inna grupa mieszkańców. Ktoś chodził na zakupy do „Rumcajsa”, ktoś inny na randki do kina „fama”, a może na przykład ktoś z nas urodził się w szpitalu kolejowym, a neon z tego miejsca również mamy.
Czy takie reklamy świetlne mają jeszcze rację bytu jako reklamy? Czy nadają się już tylko do muzeum?
Od kilku lat powoli wraca moda na neony. W wielu miastach polski zaczyna się je traktować jako zabytki, ludzie zaczynają się nimi interesować. Również na nowo zaczynają się pojawiać w handlu, jako reklamy. Mam jednak wrażenie, że neony zamawiają bardziej wysmakowani sprzedawcy, chcący trafić to konkretnej, wrażliwszej grupy konsumentów. Generalnie chyba zmienia się to na lepsze, bo już dziś mało kto za skuteczną reklamę uważa wywieszenie szmaty z napisem „tanio”. Na szczęście neony wracają choć są kosztowne w produkcji i utrzymaniu.
Gdzie można zobaczyć wrocławskie neony?
Większość zgromadzonych neonów jest wyeksponowana na elewacjach podwórka pomiędzy ulicą Ruską i Świętego Antoniego we Wrocławiu. Sercem podwórka jest nasza galeria Neon Side, we wnętrzu której również są neony. Robimy tam także wiele fajnych imprez związanych z różnymi dziedzinami sztuki, ale też zwyczajnie można wpaść i wypić drinka w fajnym otoczeniu. Wiosną zamierzamy ruszyć dużo mocniej, z ogródkiem i całym dziedzińcem podwórka, a przede wszystkim z kolejnymi neonami.
Rozmawiała: Małgorzata Litorowicz